xcxz
Komentarze: 0
Czas mojej przyjaciółki szybko
ucieka. Siedzimy przy lunchu, kiedy jakby mimochodem wspomina o tym, że
myśli z mężem o "założeniu prawdziwej rodziny". Naprawdę chce mi
powiedzieć, że jej biologiczny zegar rozpoczął już swoje końcowe
odliczanie, toteż musi poważnie rozpatrzyć perspektywę macierzyństwa.
- Przeprowadzamy sondę - mówi półżartem. - Sądzisz, że powinniśmy zdecydować się na dziecko?
- To odmieni twoje życie - odpowiadam ostrożnie, zachowując naturalny ton.
- Wiem - mówi. - Żadnego wylegiwania się do późna w soboty, żadnych nie planowanych wypadów...
Ale ja nie to miałam na myśli. Patrzę na przyjaciółkę i zastanawiam się, co jej powiedzieć.
Chciałabym przekazać jej rzeczy, o których nigdy nie dowie się w szkole
rodzenia. Chciałabym opowiedzieć jej o tym, że po porodzie rany
fizyczne prędko się zagoją, ale pozostanie pewna uczuciowa rana, która
jest tak wrażliwa, że na zawsze uczyni ją kruchą.
Rozważam, czy aby nie przestrzec jej, że już nigdy nie przeczyta gazety
bez zapytania: "A co, jeśli to byłoby moje dziecko?" Że każdy wypadek
samolotowy, każdy pożar będzie ją prześladował. Że kiedy zobaczy
zdjęcia głodujących dzieci, będzie zastanawiała się, czy istnieje coś
gorszego od patrzenia, jak umiera twoje dziecko.
Spoglądam na jej wymalowane paznokcie i stylowy kostium i rozmyślam o
tym, że bez względu na to, jak bardzo jest dystyngowana, zostanie matką
zredukuje ją do poziomu niedźwiedzicy, która ochrania swoje młode. Że
nagły okrzyk: "Mamo!" sprawi, iż bez chwili zwłoki porzuci suflet czy
swój ulubiony kryształ.
Czuję, że powinnam ją ostrzec, że niezależnie od tego, ile lat
poświęciła swojej karierze, macierzyństwo zawodowo ją wykolei. Może
znaleźć kogoś do opieki nad dzieckiem, ale któregoś dnia będzie
spieszyła się na ważne spotkanie w interesach i przypomni sobie słodki
zapach swojego dzieciątka. Będzie musiała użyć wszystkich swoich sił,
by powstrzymać się od wrócenia biegiem do domu, żeby przekonać się, czy
aby nic złego nie przytrafiło się jej dziecku.
Pragnę, by moja przyjaciółka wiedziała, że codzienne decyzje nie będą
już dla niej rutyną. Że postanowienie pięciolatka, by w McDonaldzie
wejść do męskiej toalety, a nie do damskiej, stanie się olbrzymim
dylematem. Że właśnie tam, pośród trzasku tac i krzyku dzieci, ważyć
się będzie samodzielność i tożsamość płciowa jej synka i jej niepokój
przed jakimś dewiantem seksualnym, który może czaić się w łazience.
Chociaż w pracy z łatwością może przychodzić jej podejmowanie decyzji,
jako matka wciąż będzie miała wątpliwości.
Patrzę na moją atrakcyjną przyjaciółkę i chcę zapewnić ją, że w końcu
zrzuci kilogramy swojej ciąży, ale potem zawsze już będzie czuła się
inaczej. Że jej życie, które teraz tak wiele dla niej znaczy, po
porodzie stanie się mało ważne. Że bez wahania poświęci je w każdej
chwili, by ratować swoje potomstwo, ale zarazem zapragnie żyć kilka lat
dłużej - nie, żeby zrealizować własne plany, ale żeby patrzeć, jak jej
dziecko osiąga swoje marzenia. Chcę, by wiedziała, że blizny po
cesarskim cięciu czy błyszczące rozstępy staną się dla niej odznakami
honoru.
Jej stosunki z mężem także ulegną zmianie, ale nie w taki sposób, w
jaki o tym teraz myśli. Chciałabym, by pojęła, że o wiele bardziej
można kochać mężczyznę,który nigdy nie waha się poświęcić czasu, żeby
zaopiekować się dzidziusiem czy pobaraszkować ze swoim synkiem lub
córeczką. Myślę, że powinna wiedzieć, iż pokocha swojego męża z
powodów, które będą dalekie od romantycznych.
Pragnę, by wyczuła więź, jaka połączy ją z kobietami z przeszłości,
które desperacko starały się powstrzymać wojny, przesądy czy jazdę po
pijanemu. Mam nadzieję, że zrozumie, dlaczego o większości spraw
potrafię myśleć racjonalnie, ale kiedy rozmawiam na temat zagrożenia
wojną nuklearną przyszłości moich dzieci, staję się chwilowo
niepoczytalna.
Chcę opisać jej zachwyt, jaki sprawia widok dziecka, które uczy się
odbijać piłkę baseballową. Chcę uchwycić dla niej dźwięczny śmiech
dziecka, które po raz pierwszy dotyka miękkiego futerka psa. Chcę, by
posmakowała radości, która jest tak prawdziwa, że aż boli.
Zagadkowe spojrzenie mojej przyjaciółki sprawia, iż dociera do mnie, że łzy stanęły mi w oczach.
- Nigdy tego nie pożałujesz - mówię w końcu.
Potem wyciągam rękę nad stołem, ściskam jej dłoń i odmawiam cichą
modlitwę za nią, za siebie i za te wszystkie zwykłe, śmiertelne
kobiety, które bohatersko pokonują przeszkody na drodze do tego
najświętszego z powołań.
Dodaj komentarz